Mózg kontra maszyny - czy telefony faktycznie nam szkodzą?



Jeśli nie macie telefonu komórkowego w zasięgu wzroku lub nie czytacie tego teksu na nim, to na pewno wiecie, gdzie jest. Inaczej nie moglibyście zapewne skupić uwagi na czytaniu tych słów. Sprawdzić komórkę – to pierwsza czynność jaką większość z nas robi rano i  ostatnia przed położeniem się spać. Brzmi znajomo? Dotykamy naszego telefonu 2600 razy dziennie i bierzemy do ręki średnio co 10 minut. Młodzi dorośli (18-24) dość często budzą się także w nocy, aby sprawdzić telefon.

Komu zdarzyło się zgubić telefon lub nie wiedzieć gdzie jest? Mnie wiele razy; napięcie, niepokój, panika, dramatyczne scenariusze w głowie – a co jeśli ktoś go ukradł? A co jeśli już się nie znajdzie? Stres. U osób, które zmuszono do oddania telefonu, poziom kortyzolu, czyli hormonu stresu, wzrasta już po dziesięciu minutach. Idąc ulicą, jadąc samochodem czy rowerem obserwuję ludzi wpatrzonych w ekrany telefonów lub w najlepszym razie rozmawiających przez telefon. Nie chcę prawić kazań, jakie to niedobre, ani przyłączać się do grupy krytyków Technologii w ogóle. Bardzo lubię korzystać z osiągnięć dydaktyki cyfrowej na swoich zajęciach. Wierzę, że wprowadzają do nich element zaskoczenia, świeżości, zaciekawienia, rywalizacji i rozrywki. Ponieważ jestem nauczycielką zapraszam Cię jednak Czytelniku, Czytelniczko do poobserwowania jaki wpływ ma telefon komórkowy i komputer na koncentrację, proces nauki i zapamiętywania.

Wielozadaniowość – hit czy kit?

Naukowcy z Uniwersytetu Stanforda postanowili zbadać jak wielozadaniowość wpływa na naszą koncentrację i efektywność nauki. Wybrali do badań 300 osób, z czego połowa deklarowała dobre umiejętności w zakresie wielozadaniowości – np. że potrafią przeglądać internet i w międzyczasie uczyć się,  a druga grupa , że woli skupić się na jednej czynności na raz. Badanie dowiodło, że koncentracja u wielozadaniowców jest o wiele słabsza. Rozprasza ich cokolwiek, nie są w stanie odfiltrować ważnych informacji  od nieistotnych. Również ich pamięć wypadła dużo gorzej w porównaniu z drugą grupą badanych. Okazuje się, że nasze mózgi zupełnie nie są zaprojektowane do multitaskingu, nie potrafią ogarniać dwóch podobnych do siebie czynności na raz. Nie mówimy tu oczywiście o zmywaniu naczyń i słuchaniu podcastu, ale raczej o słuchaniu wykładu i pisaniu wiadomości na komunikatorze. 

Nasz mózg nie potrafi robić tych dwóch rzeczy na raz, dlatego przeskakuje z jednej czynności na drugą i z powrotem, zużywając przy tym masę energii, a przy okazji tracąc uwagę w procesie przełączania się na inną czynność (tzw. attention residue) – czas przeniesienia koncentracji na inną czynność może nam się wydawać tylko chwilką, jednak nasz mózg potrzebuje nawet kilku minut na pełną koncentrację na nowym zadaniu. To sprawia, że spore kawałki wykładu nie mają szans dotrzeć do naszej świadomości, z wykładu pamiętamy połowę i w dodatku jesteśmy bardziej zmęczeni. Nie poprawia sytuacji również fakt, że nasz mózg z jakiegoś tajemniczego powodu zachęca nas do tej żonglerki zadaniami, odpalając nam dawki dopaminy za każdym razem gdy przenosimy uwagę na inną czynność. Wynika to prawdopodobnie z faktu, że czujność była w czasach naszych przodków niezwykle cenną cechą – często oznaczała po prostu, że ktoś uniknie paszczy lwa, bo zdąży ją zauważyć i uciec, jednak w dzisiejszym świecie ta czujność działa na naszą niekorzyść. Istnieją co prawda ludzie, którzy  radzą sobie z wielozadaniowością wyśmienicie – jednak stanowią około 1% populacji. Wciąż łudzisz się, że to Ty? 😉

Telefon – wróg czy przyjaciel na lekcji?

Pisząc ten fragment serce mi krwawi, ponieważ zawsze wychodziłam z założenia, że telefon potrafi świetnie urozmaicić zajęcia edukacyjne. Kahoot, Quizlet Live, Quizziz – czym byłyby moje lekcje bez nich. Z drugiej strony badania dowodzą, że sama obecność telefonu na ławce – nawet kiedy ma wyłączony dźwięk – dekoncentruje! Kiedy prowadzono badania pamięci i koncentracji na 500 studentach, okazało się, że ci, którzy trzymali wyciszony telefon w kieszeni radzili sobie dużo gorzej od osób, które poproszono o zostawienie telefonu przed salą. Samo trzymanie telefonu przy sobie jest już dekoncentrujące. Japońscy naukowcy z kolei poprosili grupę ochotników o rozwiązanie  zadania wymagającego koncentracji. Przed połową położono na biurku wyciszony telefon, który nie należał nawet do nich, a przed drugą notatnik. Grupa z telefonem uzyskała gorsze wyniki pomimo, że nie dzwonił i w żaden aktywny sposób nie przyciągał ich uwagi. 

Jednak nasz mózg najwyraźniej podświadomie reaguje na siłę przyciągania telefonu i  musi użyć części swojej przepustowości mentalnej do aktywnego ignorowania urządzenia leżącego na biurku czy w kieszeni – przez co mniej energii poświęca na rozwiązanie zadania i skupienie uwagi. Dlatego teraz, kiedy biorę udział w spotkaniu lub prowadzę lekcję, w realu czy online – świadomie chowam telefon do szuflady uprzednio wyciszając dzwonek. Jeśli mam do wykonania większą pracę wymagającą koncentracji – wynoszę telefon do innego pokoju (ale oczywiście wiem , gdzie jest 😉)

Jak zapamiętywać i nie zwariować?

Amerykańscy naukowcy poprosili dwie grupy studentów o wysłuchanie prelekcji. Jedna grupa miała robić notatki odręcznie, a druga na komputerze. Zgadniecie, która wypadła lepiej w teście na temat wykładu? Oczywiście, ta pierwsza. Od razu myślę wtedy o moim zachwycie Quizletem – aplikacją do nauki słówek. Mam taki zwyczaj, aby każdą lekcję zaczynać powtórką słówek z poprzednich zajęć i kończyć podsumowaniem, na którym wpisuję kolejną porcję słownictwa z lekcji właśnie omówionej. Czy to oznacza, że robię moim słuchaczom krzywdę? Mam nadzieję, ze nie, ponieważ skoro sięgają po telefon 2600 razy na dzień, jest szansa, że czasem otworzą tą aplikację, aby powtórzyć słówka. Z drugiej jednak strony, będę zachęcać ich do tworzenia zdań ze słownictwem z apki, ale już w zeszycie, odręcznie.

Po co mam się uczyć skoro jest Google?

Świadomość, że w każdej minucie dnia wiedza zdobyta przez ludzkość jest dla nas dostępna 24h na dobę sprawia, że nie jest łatwo zapamiętywać nowe informacje. Badania pokazują, że wiadomości zapisywane na komputerze lub zeskanowane telefonem dużo trudniej jest nam sobie przypomnieć niż folder, w którym je zapisaliśmy. Dzieci często pytają, po co się uczyć skoro wszystko mogą sprawdzić w Googlu. Potrzebujemy wiedzy by budować relacje ze światem, móc zadawać krytyczne pytania i oceniać informacje, porównywać je z wcześniejszą wiedzą i filtrować przez własne doświadczenie świata. Konsolidacja – czyli przenoszenie informacji z pamięci krótkotrwałej do długotrwałej polega właśnie na połączeniu nowych informacji z zasobami, którymi już dysponujemy (dlatego właśnie tak bardzo lubię uczyć dorosłych – ich szerokie doświadczenie sprawia, że wykonywanie mojej pracy to ogromna przyjemność!)

 Jeśli marzysz o karierze taksówkarza w Londynie, przed tobą trudne zadanie – trzeba zapamiętać    20 tys. nazw ulic i lokalizację 50 tys. miejsc w mieście. Jest tego tak dużo, że mówi się na ten materiał „The Knowledge” czyli wiedza. I choć kandydaci przygotowują się do egzaminu po kilka lat, połowa z nich oblewa. Kiedy zeskanowano mózgi osób uczących się do egzaminu, ich hipokampy  (miejsce przechowywania tego typu informacji ) były podobnej wielkości. Jednak po egzaminie, kiedy ponownie wykonano badanie, okazało się, że kandydaci, którzy zdali mieli większy hipokamp od kandydatów, którzy oblali. 

Oznacza to w praktyce, że nasze mózgi faktycznie rosną, kiedy są intensywnie używane (to może też oznaczać, że moja polonistka w podstawówce miała rację – mózg jest jak mięsień – nieużywany, zanika). Nasuwa się zatem podejrzenie, że outsorsując wiedzę telefonowi, używając GPS w każdym możliwym momencie i ufając jedynie Googlowi – czeka nas marna przyszłość. A rzeczywistość wymaga od nas czegoś dokładnie przeciwnego! Rozwijająca  się automatyzacja i sztuczna inteligencja sprawia, że już dziś wiele zawodów zniknie. Te, które zostaną, będą wymagały od nas i naszych dzieci skupienia uwagi, kreatywności i krytycznego myślenia.

Choroba kolejowa i inne demony

„Nowoczesna technologia doprowadzi do zalania nas strumieniem informacji, który utrudni nam myślenie” skomentował Konrad Gessner na wieść o wynalezieniu pracy drukarskiej w….XVI wieku! Rozwijająca się kolej budziła ogromne obawy wśród ludzi przerażonych nienaturalną prędkością przemieszczania się – ponad 30km/h! Wieszczyli oni zagrożenie życia dla pasażerów podróżujących z tą szaloną prędkością. Natomiast w latach pięćdziesiątych obawiano się, że telewizor ma właściwości hipnotyczne (i patrząc na moje dzieci oglądające „Totalną Porażkę” może mieli rację?). Być może te niepokojące doniesienia na temat wpływu telefonów na nasz mózg jest częściowo normalną reakcją na „nowe”.

Pamiętajmy jednak o tym, że pociągiem nie jeździmy 12h na dobę i nie nosimy telewizora w kieszeni spodni. Mózg jest organem, który nigdy nie przestanie zadziwiać a jego plastyczność przerasta nasze najśmielsze oczekiwania. Jednak trudno się spodziewać, że styl życia w którym całą dobę wystawiamy się na oddziaływanie jednego gadżetu, nie wpłynie na nas w żaden sposób.

Zatem co zrobić, żeby rozluźnić swoje relacje z telefonem, a poprawić koncentrację? Najprościej byłoby zakończyć ten artykuł dziesięcioma dobrymi radami jak tego dokonać, jednak ich tutaj nie będzie. Jako zawodowa nauczycielka zadaję to Wam jako pracę domową!

Artykuł powstał na podstawie książki "Wyloguj swój mózg" napisanej przez szwedzkiego psychiatrę Andersa Hansena, do której bardzo polecam zajrzeć.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Cztery tendencje - motywuj (się) z głową!

Quizlet Reaktywacja

4 tendencje OBOWIĄZKOWY